Ubezpieczenie w podróży. Jak wybrać odpowiednią agencję aby uniknąć problemów?

lis 4, 2017Australia, Porady podróżnicze

Ubezpieczenie w podróży

Ubezpieczenie jest niezwykle ważne. Wiem to z własnego doświadczenie, bo nie raz musiałam z niego korzystać. Ale i praca w biurze podróży Itaka czy Rainbow uzmysłowiła, że bez ubezpieczenia nie ma co się wybierać w nawet najmniejszą podróż.

Większości nam się wydaje, że nic złego się nie może wydarzyć. Nie chcemy sobie zaprzątać głowy negatywnymi scenariuszami. Przecież jedziemy na wakacje. Wielu moich klientów z trudem dało się namówić na wykupienie podwyższonego ubezpieczenia. Największym zaskoczeniem byli dla mnie klienci wyjeżdżający w egzotyczne rejony jak Nepal czy Meksyk tylko z podstawowym ubezpieczeniem. Nie oszukujmy się. Takie ubezpieczenie jest dobre jeśli mamy katar i musimy wykupić leki, ale przy poważniejszych problemach już nie wystarcza.

Skąd niechęć do ubezpieczycieli?

Odpowiedź jest prosta. Ubezpieczyciel jest jak kumpel któremu pożyczyliśmy PlayStation. Chętnie weźmie, ale niechętnie odda.

Ubezpieczenie może być bardzo tanie (jeśli jedziemy na tydzień do krajów UE) lub ekstremalnie drogie (kraje zagrożone wojną lub atakami terrorystycznymi). Ubezpieczenie drożeje jeśli zadeklarujemy jakieś choroby przewlekłe. Wówczas cena może podskoczyć nawet trzykrotnie. Liczy się też oczywiście czas podróży i wiek.

Ubezpieczyciele chętnie wezmą nasze pieniądze, ale by potem odzyskać kwotę jaką wydaliśmy na leki, lekarzy czy szpital jest niezwykle trudno. I nie ma tu reguły jaki ubezpieczyciel. Ja przykładowo korzystałam już z 4 różnych firm i zawsze proces odzyskiwania pieniędzy był długi i “bolesny”.

Ubezpieczyciel, którego zdecydowanie nie polecam

Ubezpieczyciel, który w ogóle się nie sprawdził w Australii (być może w Europie jest lepiej) to Allianz. Wykupiłam ubezpieczenie na rok, Globtrotter. Brzmi podróżniczo, co nie? 😀 Też tak myślałam. Wcześniej oczywiście sprawdziłam opinie. Były bardzo podzielone. Od super zachwyconych klientów do kompletnie zniesmaczonych. Ale po sprawdzeniu innych firm doszłam do wniosku, że ideału się nie znajdzie.

Co poszło nie tak?

Otóż pierwsze problemy pojawiły się kiedy poprosiłam o umówienie wizyty u lekarza. Firma “nie ogarneła” różnicy czasu i poinformowała mnie o wizycie, kiedy już było po wizycie 😀 (dwukrotnie).

Następnie kiedy już do lekarza się udałam i przesłałam rachunek, FV oraz receptę Allianz zażądał raportu medycznego, o którym nie poinformował mnie wcześniej. Raport jak wynikało z maila ma być opisem od lekarza co zaszło. No to wsiadłam w pociąg. 3h i dostałam raport. Co się okazało? Że brakuje jakiegoś tajnego kodu. Tu już się mocno zdenerwowałam, bo za każdą wizytę muszę płacić $75. Napisałam do Allianz, że nie powiadomili mnie o tym jakie informacje konkretnie są potrzebne i nie zamierzam 3 raz jechać do lekarza. Odpisali, że w takim razie dane są niekompletne i nie mogą mi zwrócić kosztów. Jak się potem dowiedziałam w Australii nie stosuje się kodów wymaganych przez Allianz. I tak ponad $300 poszło lekką ręką.

Zatem jaki ubezpieczyciel

Jeśli wybieracie się do jakiegoś kraju z zamiarem mieszkania tam przez dłuższy czas dobrze jest znaleźć lokalnego ubezpieczyciela. W razie wypadku lub potrzeby konsultacji placówkę macie pod ręką, a nie tak jak w Polsce musicie dostosować się do różnicy czasowej, godzi otwarcia lub infolinii za którą trzeba zapłacić krocie. Do tego lokalny ubezpieczyciel jest lepiej rozpoznawalny niż jakieś PZU czy Hestia z Polski.

W Australii polecić mogę Bupę. Różne warianty ubezpieczenia do wyboru. Ceny też przystępne, a w dużych miastach przynajmniej kilka biur w których można się skonsultować.

Dlaczego więc nie wybrałam Bupy? 

Mój angielski nie był na jakimś wystrzałowym poziomie kiedy wyjeżdżałam. Co innego rozmawiać, a co innego czytać regulamin ubezpieczyciela po angielsku. Nawet po polsku często jest to dla mnie masło maślane. Trochę się więc przestraszyłam, że w razie potrzeby mogę się nie dogadać. Błąd. Masz ubezpieczenie. Masz numer polisy. Idziesz do lekarza, szpitala. Pokazujesz i po problemie. Oni już wiedzą jakie są procedury bo to ich lokalna firma.

Wnioski

Nie bójcie się lokalnych ubezpieczycieli. Często gęsto okazać się mogą bardziej przydatni niż nasi Polscy, którzy trzymają się kasy jak tonący brzytwy, a za ekranem komputera siedzą chyba roboty, a nie istoty ludzkie. Jeśli wybieracie się w odległe zakątki Świata warto wykupić droższe ubezpieczenie. W krajach Azji czy Oceanii szpitale są głównie prywatne, a co za tym idzie bardzo drogie. Dzień w szpitalu w Melbourne to koszt od $1500 do $3000 (jeśli jesteś na zwykłym oddziale).

Na YouTube

Sprawdź moje wideo o systemie zdrowia w Australii i jak działa ubezpieczenie, kiedy trafisz do szpitala.

Sprawdź też inne filmy na YT. 

Monika and Edgar

Monika and Edgar

Travel & migration adviser

A Pole and a Mexican living in Australia. Passionate travelers. On the blog, we talk about emigration and life in Australia and England, as well as in Mexico and Poland, about traveling and intercultural relations.
We also publish a magazine NoWhere Else, about sustainable living and traveling.

YouTube

Sign up with my link and get $20 AUD discount 

Kappa Crew

Choose your new awesome swimsuit and get 25% off with my link.
Download new issue

Improve your English with me

Click on the photo to check courses

New articles 

Apteczka podróżnika – strefa równikowa

Apteczka podróżnika – strefa równikowa

Apteczka podróżnika Apteczka to element niezbędny w podróży. Niezależnie gdzie się wybierasz apteczkę należy zabrać. Niemniej, wybrany kierunek deerminować będzie skład naszej apteczki. Istnieje grupa leków niezbędnych na każdej szerokości i długości geograficznej,...