Dlaczego Australia? Przecież Nowa Zelandia jest moim największym marzeniem.

Dlaczego Australia? Przecież Nowa Zelandia jest moim największym marzeniem.

Dlaczego wybrałam Australię?

To dobre pytanie. Sama je sobie zadaję. Żartuję 😀

Chociaż odpowiedź pewnie nie będzie was satysfakcjonować. Nie napiszę, że zawsze o tym marzyłam, że Australia zawsze była na pierwszym miejscu i wszystko o niej wiedziałam. Otóż nie.

To był impuls. To znaczy sama decyzja o wyborze właśnie tego kraju, bo potem proces zdobycia wizy był oczywiście długi i  żmudny. Więc co spowodowało ten impuls?

W zeszłe Święta (2015) od moich dwóch koleżanek dostałam niezwykle ciekawą książkę: “Śniadanie z kangurami”. Przeczytałam. Zachwyciłam się, a potem jakimś dziwnym zrządzeniem losu trafiłam na spotkanie pewnej agencji pomagającej w zdobyciu wizy do Australii. To było w styczniu. Sprawa wydawała się nie taka skomplikowana, wiec w pierwszym odruchu pomyślałam o Nowej Zelandii. Problem w tym, że wizowanie do obu państw jest raz do roku. W lutym do Nowej Zelandii, a w lipcu do Australii. W miesiąc nie udałoby mi się zdobyć wszystkich dokumentów, dlatego wypadło na Australię. Bo też może być ciekawie, a poza tym jest stosunkowo blisko Nowej Zelandii.

W lutym zapisałam się na intensywny kurs angielskiego. Poinformowałam oczywiście wcześniej chłopaka o moich zamiarach, w nadziei, że będzie podzielał mój entuzjazm, a może nawet pojedzie ze mną. Snułam romantyczne wizje o wspólnych spacerach brzegiem Oceanu i ciepłych wieczorach przy ognisku.

Niestety Adrian nie zachwycił się moim pomysłem. I tu popłynęła fala nieszczęść wywołana niedomówieniami i niewypowiedzianymi wcześniej oczekiwaniami. Nasz związek miał nie przetrwać tej próby. Ja byłam pochłonięta nauką języka, on swoimi sprawami, nową pracą, znajomymi. Odsunęliśmy się od siebie i w końcu wszystko się posypało.

Znowu jesteśmy razem i staramy się nadrobić stracony czas. Niemniej wiem, że Adrian ma do mnie żal o ten wyjazd i chyba ma do tego prawo. Mi też było by smutno usłyszeć, że bliska osoba wyjeżdża na rok. Z tym, że ja bym się po prostu spakowała i jechała za nim. Rozumiem jednak, że Adrian taki nie jest i akceptuję jego decyzję. Chciałabym, aby on zaakceptował moją, byśmy mogli razem się wspierać.

Jaki jest plan?

Jadę do Australii. Tam szukam pracy i pracuje na maxa, żeby jak najszybciej zarobić i zacząć zwiedzanie. Chciałabym trochę zwiedzić Australię, ale bez jakiegoś parcia, bo to zbyt duży kraj i wiadomo, że wszystkiego i tak się nie zobaczy. Zależy mi na Darwin, rafie koralowej, Brisbane, Sydney i kawałku Outbacku. A potem albo pojadę do Azji, albo wrócę z pieniędzmi i jak zorganizuje całego tripa to pojadę na podbój Nowej Zelandii 😀

Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Czy można okiełznać strach przed podróżą?

Czy można okiełznać strach przed podróżą?

Strach? Jaki strach? Zapytacie.

A no taki normalny, dość duży, ciemny, otaczający nas z każdej strony i ściskający tak, że nie można oddychać.

Oczywiście nie przed każdym wyjazdem narażeni jesteśmy na spotkanie z tą nieprzyjazną “masą”. Wyjeżdżając na tydzień do Francji czy Włoch raczej nam to nie grozi, ale już daleka, samotna podróż i to na dość długo wywołuje drżenie rąk i napady gorąca, jak przy grypie.

Ja przynajmniej tak miałam i nadal czasami mam. Zastanawiam się po jakie licho cały ten wyjazd. Będę tam sama, będę musiała znaleźć pracę, mieszkanie i nie dać się zabić pierwszemu lepszemu robakowi. W takich napadach paniki boję się niemal wszystkiego. Mam jednak to szczęście, że umiem pomieścić w sobie i lęk, ale i odwagę, by mimo strachu iść dalej.

O emocjach związanych z emigracją poczytacie tutaj. 

Czy da się okiełznać strach?

Raczej nie i chyba jest to nawet niewskazane, bo kiedy się czegoś boimy tworzymy scenariusze. Co złego nam się może przydarzyć. A skoro już je wymyśliliśmy to zabieramy się za tworzenie odpowiednich dla nich rozwiązań. Tym samym kiedy już przytrafi nam się coś złego to wiemy jak sobie z tym poradzić, bo już to przewidzieliśmy. Oczywiście, statystycznie większość z naszych lęków nie przekłada się na nasze życie, niemniej jednak strach czasami może być przydatny.

Ja osobiście wyobrażam sobie, że jestem mgłą, a delikatny wiaterek rozwiewa moje lęki (nie, nie jestem stuknięta, to naprawdę pomaga. Sami spróbujcie 🙂 ).

Pomaga mi też czasem muzyka. Energetyczna i wesoła. Ale tylko na chwilę, dłuższą lub krótszą, a potem strach znowu się pojawia i chyba trzeba się z tym pogodzić, bo to całkiem naturalne bać się nieznanego.

Moja playlista, którą wałkowałam przed Australią.

 

A wy macie jakieś ulubione utwory na długi lot samolotem?

Roczny wyjazd do Australii. Czego tak naprawdę się boję?

Roczny wyjazd do Australii. Czego tak naprawdę się boję?

Roczny wyjazd do Australii.

Brzmi fascynująco i z pewnością tak będzie. Ale póki co jestem tu, w Polsce, z rodziną, chłopakiem, przyjaciółmi. Przede mną wyjazd na rok lub dłużej (lub krócej). Samotny wyjazd (tak, wiem – poznam tam nowych ludzi, będzie super, ale… to nie to samo).

Na ile bym nie wyjechała, rok, pół roku to i tak bardzo długo i Świat się z tej okazji nie zatrzyma, moi znajomi, chłopak nie zapadną w sen zimowy jak niedźwiedzie i nie poczekają, aż wrócę. Ich życie, tak jak moje nadal będzie się toczyć z tym, że ja już nie będę brała w tym czynnego udziału.

Boję się, że wiele mnie ominie, że przegapię wspaniałe lato, które mogłabym spędzić z Adrianem podróżując gdzieś po Europie, wspólne spacery wczesną wiosną do parku. Boję się, że stracę to wszystko co tyle lat skrupulatnie budowałam. Te wszystkie relacje.

A po drugiej stronie czeka niewiadoma. I chyba to jest takie przytłaczające. To ciągłe uczucie, że rezygnujesz z czegoś znajomego, bezpiecznego, dobrego na poczet czegoś innego, co niekoniecznie da ci szczęście. A z drugiej strony, jak nie pojadę to nigdy się tego nie dowiem i zawsze będę mieć pretensje do samej siebie, że chociaż nie spróbowałam.

Choć mam nadzieję, że przywiozę z Australii tylko dobre wspomnienia, i że będę miała do czego wracać.

 

Update

Z Australii przywiozłam nie tylko dobre wspomnienia, dośdiadczenia ale i męża 😀