Jak chodzić po górach z głową!

Jak chodzić po górach z głową!

Myślę, że każdy kto posiada dusze podróżnika, mimo wszystkich pięknych miejsc które miał szczęście odwiedzić, ma jedno do którego będzie wracał ZAWSZE. Zawsze, czyli tak często jak to tylko możliwe. Miejsce to nie musi być piękne ani specjalnie atrakcyjne, ale ma w sobie TO COŚ, magię która do nas przemawia i nie pozwala nam o sobie zapomnieć. Ja zostawiłam serce w górach. Konkretnie w Karkonoszach. A co dla mnie znaczy często? No cóż, ja staram się odwiedzać Karkonosze przynajmniej raz w roku. Zazwyczaj wybieram terminy przed lub po sezonie, najczęściej maj, czerwiec, wrzesień lub październik. Wpływają na to dwa czynniki , po pierwsze nie lubię tłoku na szlakach. Moje wyobrażenie dotyczące piękna przyrody i spokojnego odpoczynku ma się nijak to dzikich tłumów na szlakach i walki z koloniami o skrawek wolnego miejsca na ławce pod schroniskiem. Tak myślę, że w tych tumach trochę nam umyka sens gór , dlatego staram się tego unikać. Drugi czynnik – ekonomiczny. Przed i po sezonie zdecydowanie spadają nam koszty zakwaterowania i wyżywienia.

Gdzie się zatrzymać?

Ja wybieram skromnie i tanio, bo przecież w góry jadę nie po to by zachwycać się wystrojem wnętrz 😉 Staram się wybierać miejsca schludne i względnie blisko wejść na szlaki. Zresztą większość czasu spędzam w górach i jeśli schodzę na dół to po to żeby odpocząć i zrobić zapasy na kolejne dni 🙂

Po pierwsze sprzęt

Tak, górski ekwipunek jest bardzo ważny. Czy jedziemy w Tatry czy Bieszczady na górskie wycieczki trzeba się przygotować, koniec kropka. Miękkie trampeczki i sandałki zostawiamy w domu. W góry zabieramy wygodne, dobrze dobrane buty trekkingowe. Ja zawsze zabieram swoją ukochaną parę butów, w których przeszłam już kupę kilometrów. Pamiętajcie nigdy, przenigdy nie wybierajcie się w góry w nowych butach prosto ze sklepu, kupionych specjalnie na wyczekiwany wyjazd w góry. Wiem co mówię wasze stopy tego nie przetrwają, skończy się na strasznych otarciach. Najlepszym wyjściem w przypadku braku specjalistycznych butów, w momencie podjęcia decyzji o wyjeździe ( ale nie dwa tygodnie przed) kupić buty i chodzić w nich wszędzie gdzie się da

Druga sprawa to wygodny plecak ! Będziecie nosić go na plecach cały dzień, wiec musi być wygodny. Najlepiej z usztywnianymi plecami i paskami zapinanymi na klatce piersiowej, które stabilizują plecak.

Co wkładamy do plecaka?

Ja zaczynam od kurtki przeciwdeszczowej, nawet przy pięknej pogodzie. A jak wszem i wobec wiadomo pogoda w górach jest jak rollercoaster. Do pary przyda wam się coś ciepłego. Ja wybieram softshell, jest jak bluza ale dodatkowo chroni przed wiatrem. Zawsze zabieram ze sobą bidon z wodą albo termos ciepłą herbatą ( w zależności od pory roku), dodatkowo jakieś kanapki i czekoladę.

Last but not least, idąc w góry zabieram MAPĘ! W czasach smartfonuuf i gpsuuf papierowa mapa wydaje się trochę staroświecka, ale uwierzcie mi jest bardzo przydatna. Jeżeli idziecie pierwszy raz w góry, polecam zapoznać się z mapą już w domu. Znam ludzi, dla których czytanie mapy jest nie lada wyzwaniem, później w górach może być już za późno.

Góry niskie czy wysokie to zawsze góry. Dlatego warto zapoznać się z numerem ratunkowym w górach. 601 100 300 , numer łatwy do zapamiętania a może uratować nam skórę. Dodatkowo ja zawsze zabieram ze sobą małą apteczkę turystyczną. Parę gramów więcej na plecach, ale kilkakrotnie okazała się przydatna. Ja wychodzę z założenia, że nie wiadomo jak dobrze możesz być przygotowany to i tak nie masz wpływu na różne zdarzenia losowe, a przezorny zawsze ubezpieczony 😉

Idziemy w góry

Dobra przyjechaliśmy, mamy zapał i świetnie przygotowany sprzęt turystyczny, słowem jesteśmy gotowi na przygody.. i co dalej? Idziemy na szlak !! Oczywiście istnieje tu pełna dowolność, wszystkie szlaki są piękne, jest ich dużo więc wszystko zależy od waszej inwencji twórczej. Równie dużo jest schronisk tak po polskiej jak i po czeskiej stronie.

Pamiętajcie, ze wchodzicie na teren Karkonoskiego Parku Narodowego i należy uiścić opłatę. Wszystkie informacje dotyczące biletów, sposobu zachowania się na terenie parku, ale też różnego rodzaju ciekawostki znajdziecie na stronie internetowej: www.kpnmab.pl

Ja na szlak wyruszam zazwyczaj około godziny 7.00- 8.00, dzięki temu nie mam poczucia ze „ goni mnie czas” i minimalizuje ryzyko schodzenia z gór po ciemku. Jest to bardzo ważne zwłaszcza jeżeli nie znacie gór i nie planujecie nocować w schronisku.

Zawsze też dzień wcześniej, zazwyczaj wieczorem, siadam przy herbacie i sprawdzam trasę przewidzianą na kolejny dzień. Obliczam szacunkowe czasy przejścia, sprawdzam niebezpieczne miejsca na szlaku, ostrzejsze podejścia i zejścia. To wszystko może wydłużyć nam czas przejścia
i należy się na to przygotować. Pamiętajcie, żeby poza kalkulowaniem czasu samej trasy, doliczyć sobie czas przewidziany na odpoczynek np. przy gorącym kubku herbaty w malowniczo położonym schronisku.

W Karkonoszach mam kilka ulubionych szlaków i miejsc. Ale o tym opowiem już następnym razem.

Więcej ciekawostek tutaj

Szklarska Poręba na weekend

Szklarska Poręba na weekend

Szklarska Poręba

Brak planów na weekend ? Zawsze można wybrać się w góry! Jakiś czas temu razem z dwójką znajomych wybrałam się właśnie na taki weekendowy wypad. Co ? Gdzie ? Jak ? Czytajcie poniżej ;))

Miejsce : Szklarska Poręba

Transport : PKP

Trasa :

Nocleg : Schronisko pod Łabskim Szczytem (KLIK)

Cena : niecałe 100 zł.

  • 33,15 zł – bilet PKP, ulga studencka (dojazd) *
  • 33,15 zł – bilet PKP, ulga studencka (powrót) *
  • 33 zł – nocleg w schronisku PTTK

Opis :

Na wyprawę wybraliśmy się w połowie listopada. Śniegu jeszcze w górach nie było, pogada jak na późną jesień miała być całkiem niezła – krótko mówiąc idealne warunki na górską wędrówkę.

Po dotarciu do Szklarskiej w pierwszej kolejności zahaczyliśmy o sklep aby uzupełnić zapasy picia i jedzenia na najbliższe dwa dni a następnie ruszyliśmy na szlak.

Niemal na początku szlaku znajduje się Schronisko Kamieńczyk i tam też zrobiliśmy śniadaniowy postój. Pogoda była na prawdę piękna – było lekko mroźno, rześkie górskie powietrze, brak śniegu, deszczu, piękne niebieskie niebo i słońce przebijające się przez wysokie drzewa. Niestety długo się tą pogodą nie nacieszyliśmy. Po mniej więcej 30 minutach wyszliśmy ze Schroniska i piękne niebieskie niebo i cieplutkie słońce były już tylko wspomnieniem. Zamiast tego zrobiło się zimno, niebo ukryło się za wielkimi białymi chmurami a w dodatku zaczął padać śnieg.

Niczym nie zrażeni ruszyliśmy przed siebie w kierunku Hali Szrenickiej. Po mniej więcej godzinie śnieg padał na tyle mocno, że solidnie utrudniał wędrówkę. Między Kamieńczykiem a Halą Szrenicką zrobiliśmy tylko jeden krótki przystanek na zdjęcia i czym prędzej ruszyliśmy do schroniska. Po mniej więcej 1,5 godz kiedy byliśmy już w schronisku na zewnątrz wszystko było już białe.

Pierwotnie nasza trasa wyglądała -> TAK. Niestety w na Hali Szrenickiej podjęliśmy decyzję o skróceniu trasy ze względu na fatalne warunki, na które nie do końca byliśmy w pełni przygotowani. Po dłuższym odpoczynku i wypiciu pysznej gorącej czekolady ruszyliśmy dalej. Śnieg nie odpuszczał, sypał coraz mocniej. Wiatr i mgła też przybrały na mocy. Naszym kolejnym checkpointem była już Szrenica (1362 m.n.p.m.). Droga na szczyt wcale nie była łatwa i myślę, że każdy kto chociaż raz w życiu znalazł się w górach w takich warunkach wie o czym mówię. 😉 Kiedy byłam na Szrenicy latem widoki były na prawdę ładne. Niestety tym razem nie było dane nam ich zobaczyć ponieważ dookoła panowała gęsta mgła i w zasadzie jedyne co widzieliśmy to szlak przed nami. W schronisku na Szrenicy zrobiliśmy chwilowy postój a potem ruszyliśmy do naszego docelowego Schroniska pod Łabskim Szczytem.

Zanim jednak udało nam się dotrzeć do celu zgubiliśmy szlak. Warunki były naprawdę fatalne więc w zasadzie nie trudno było się zgubić. W miarę szybko i sprawnie udało nam się wrócić i podążać dalej prawidłowym szlakiem. Do schroniska dotarliśmy około godziny 16 totalnie wykończeni, zmęczeni i zmarznięci.

Schronisko samo w sobie jest dość specyficzne i myślę, że nie do końca warunki mogą wszystkim odpowiadać. Znaleźliśmy tam tylko jeden kontakt na korytarzu i każdy z nas zaliczył dyżur przy ładowaniu telefonu. Jest też niestety tylko jedna łazienka z prysznicem co przy pełnym obłożeniu schroniska może być nieco kłopotliwe. I rzecz ostatnia, która rozśmieszyła nas najbardziej to to, że po godzinie 22 wyłączany jest prąd i włączany dopiero następnego dnia po południu. Dla nas nie stanowiło to większego problemu, ale jeśli ktoś chciałby się wybrać – uprzedzam. 😉

Następnego dnia obudziliśmy się koło 6 rano i uwierzcie mi, że widok zaśnieżonych gór z okna jest czymś niesamowitym. Warunki na zewnątrz nadal nie były najlepsze. Cały czas padał śnieg i po wyjściu ze schroniska okazało się, że napadło go wystarczająco aby wpaść niemal po kolana. Szlaki były totalnie zasypane i musieliśmy iść naprawdę powoli żeby nie zaliczyć solidnej gleby i nie wpaść w żadną zaspę śniegu. Niestety piękne zaśnieżone widoki skończyły się w mniej więcej połowi drogi a zamiast śniegu zaczął padać deszcz, który towarzyszył nam przez kolejne 2 godziny. Kiedy zeszliśmy do miasta byliśmy totalnie przemoczeni, zmarznięci i jeszcze bardziej zmęczeni niż dnia poprzedniego. Zaliczyliśmy szybką pizze i herbatę i ruszyliśmy na pociąg.

Ten wypad uświadomił nam jak bardzo góry żyją swoim życiem i choćby w każdej prognozie pokazywali brak śniegu, deszczu tylko piękne słońce to jak będzie rzeczywiście, okaże się na miejscu. 😉

* cena normalna biletu – 65 zł

 

Autor: Joanna Drygała