Szklarska Poręba
Brak planów na weekend ? Zawsze można wybrać się w góry! Jakiś czas temu razem z dwójką znajomych wybrałam się właśnie na taki weekendowy wypad. Co ? Gdzie ? Jak ? Czytajcie poniżej ;))
Miejsce : Szklarska Poręba
Transport : PKP
Trasa :
Nocleg : Schronisko pod Łabskim Szczytem (KLIK)
Cena : niecałe 100 zł.
- 33,15 zł – bilet PKP, ulga studencka (dojazd) *
- 33,15 zł – bilet PKP, ulga studencka (powrót) *
- 33 zł – nocleg w schronisku PTTK
Opis :
Na wyprawę wybraliśmy się w połowie listopada. Śniegu jeszcze w górach nie było, pogada jak na późną jesień miała być całkiem niezła – krótko mówiąc idealne warunki na górską wędrówkę.
Po dotarciu do Szklarskiej w pierwszej kolejności zahaczyliśmy o sklep aby uzupełnić zapasy picia i jedzenia na najbliższe dwa dni a następnie ruszyliśmy na szlak.
Niemal na początku szlaku znajduje się Schronisko Kamieńczyk i tam też zrobiliśmy śniadaniowy postój. Pogoda była na prawdę piękna – było lekko mroźno, rześkie górskie powietrze, brak śniegu, deszczu, piękne niebieskie niebo i słońce przebijające się przez wysokie drzewa. Niestety długo się tą pogodą nie nacieszyliśmy. Po mniej więcej 30 minutach wyszliśmy ze Schroniska i piękne niebieskie niebo i cieplutkie słońce były już tylko wspomnieniem. Zamiast tego zrobiło się zimno, niebo ukryło się za wielkimi białymi chmurami a w dodatku zaczął padać śnieg.
Niczym nie zrażeni ruszyliśmy przed siebie w kierunku Hali Szrenickiej. Po mniej więcej godzinie śnieg padał na tyle mocno, że solidnie utrudniał wędrówkę. Między Kamieńczykiem a Halą Szrenicką zrobiliśmy tylko jeden krótki przystanek na zdjęcia i czym prędzej ruszyliśmy do schroniska. Po mniej więcej 1,5 godz kiedy byliśmy już w schronisku na zewnątrz wszystko było już białe.
Pierwotnie nasza trasa wyglądała -> TAK. Niestety w na Hali Szrenickiej podjęliśmy decyzję o skróceniu trasy ze względu na fatalne warunki, na które nie do końca byliśmy w pełni przygotowani. Po dłuższym odpoczynku i wypiciu pysznej gorącej czekolady ruszyliśmy dalej. Śnieg nie odpuszczał, sypał coraz mocniej. Wiatr i mgła też przybrały na mocy. Naszym kolejnym checkpointem była już Szrenica (1362 m.n.p.m.). Droga na szczyt wcale nie była łatwa i myślę, że każdy kto chociaż raz w życiu znalazł się w górach w takich warunkach wie o czym mówię. 😉 Kiedy byłam na Szrenicy latem widoki były na prawdę ładne. Niestety tym razem nie było dane nam ich zobaczyć ponieważ dookoła panowała gęsta mgła i w zasadzie jedyne co widzieliśmy to szlak przed nami. W schronisku na Szrenicy zrobiliśmy chwilowy postój a potem ruszyliśmy do naszego docelowego Schroniska pod Łabskim Szczytem.
- w drodze
- Szrenica (1362 m.n.p.m)
- w drodze
Zanim jednak udało nam się dotrzeć do celu zgubiliśmy szlak. Warunki były naprawdę fatalne więc w zasadzie nie trudno było się zgubić. W miarę szybko i sprawnie udało nam się wrócić i podążać dalej prawidłowym szlakiem. Do schroniska dotarliśmy około godziny 16 totalnie wykończeni, zmęczeni i zmarznięci.
Schronisko samo w sobie jest dość specyficzne i myślę, że nie do końca warunki mogą wszystkim odpowiadać. Znaleźliśmy tam tylko jeden kontakt na korytarzu i każdy z nas zaliczył dyżur przy ładowaniu telefonu. Jest też niestety tylko jedna łazienka z prysznicem co przy pełnym obłożeniu schroniska może być nieco kłopotliwe. I rzecz ostatnia, która rozśmieszyła nas najbardziej to to, że po godzinie 22 wyłączany jest prąd i włączany dopiero następnego dnia po południu. Dla nas nie stanowiło to większego problemu, ale jeśli ktoś chciałby się wybrać – uprzedzam. 😉
Następnego dnia obudziliśmy się koło 6 rano i uwierzcie mi, że widok zaśnieżonych gór z okna jest czymś niesamowitym. Warunki na zewnątrz nadal nie były najlepsze. Cały czas padał śnieg i po wyjściu ze schroniska okazało się, że napadło go wystarczająco aby wpaść niemal po kolana. Szlaki były totalnie zasypane i musieliśmy iść naprawdę powoli żeby nie zaliczyć solidnej gleby i nie wpaść w żadną zaspę śniegu. Niestety piękne zaśnieżone widoki skończyły się w mniej więcej połowi drogi a zamiast śniegu zaczął padać deszcz, który towarzyszył nam przez kolejne 2 godziny. Kiedy zeszliśmy do miasta byliśmy totalnie przemoczeni, zmarznięci i jeszcze bardziej zmęczeni niż dnia poprzedniego. Zaliczyliśmy szybką pizze i herbatę i ruszyliśmy na pociąg.
Ten wypad uświadomił nam jak bardzo góry żyją swoim życiem i choćby w każdej prognozie pokazywali brak śniegu, deszczu tylko piękne słońce to jak będzie rzeczywiście, okaże się na miejscu. 😉
* cena normalna biletu – 65 zł
Autor: Joanna Drygała